środa, 15 maja 2013

Szósty

Obnażona ze wspomnień, z uczuć, z wszystkiego. 


Wpatrywała się w biały sufit pomieszczenia, którego z każdym dniem coraz bardziej nienawidziła. Nie miała żadnych dobrych wspomnień z nim związanych. Zresztą od ostatnich trzech lat nic jej się dobrze nie kojarzyło z przeszłością. Kiedy miała nadzieję, że wszystko się ułoży i będzie tak jakby ona tego chciała, jej życie runęło jak domek z kart. A ona utknęła tutaj bez szans na ratunek. Taki właśnie był jej los. Przywykła do tej myśli. Już jej nie przerażała. Stała się częścią niej samej. Była jej drugą osobowością, tak było łatwiej znieść rosnące wyrzuty sumienia. Gdy każdego ranka drzwi zatrzaskiwały się z głuchym łoskotem nie winiła siebie, ale Katie. To ona ponosić miała wszelkie konsekwencje i upokorzenia. Sięgnęła dłonią na szafeczkę, na której odnalazła paczkę papierosów. Wyjęła z niej jedną fajkę i odłożyła pudełko na miejsce. Ręką starała się znaleźć zapalniczkę, ale jej się nie udało. Domyśliła się gdzie musiała ją zostawić. Ociężale podniosła się z łóżka i podeszła do toaletki, na której zostawiła swoją torebkę. Chwyciła ją i po chwili opróżniła całą jej zawartość na mały blat. Ze środka wysypała się sterta rzeczy, jakie zawsze się w niej znajdują. Uwagę dziewczyny przykuł jednak nie przedmiot wzniecający ogień, ale coś zupełnie innego. Otworzyła karteczkę zwinięta w kulkę i przysiadając na pufie zaczęła czytać po raz kolejny słowa tam wypisane. Nie wierzyła w nie. Wydawały jej się tylko jakimś głupim żartem. Miała ochotę się roześmiać, a jednak, gdy patrzyła na tak dobrze znane sobie pismo, coś kuło ją w sercu.

Hermiono!

Minęły już prawie dwa lata odkąd przestałaś się odzywać. Co się z tobą dzieje? Dlaczego wyjechałaś i nie dajesz znaku życia? Radzisz sobie jakoś w tej Francji? Czym się zajmujesz? Co u Fernanda? Oświadczył się już czy jeszcze nie? Bardzo za tobą tęsknimy. Wszyscy. Przesyłam pozdrowienia od naszego najmłodszego dziecka, które już lada dzień pojawi się na tym świecie.
Całuję 
Ginevra Potter


Łzy, których nie starała się już hamować obficie kapały na pożółkły pergamin. W tych kilku krótkich zdaniach poruszyła tyle bolesnych dla niej spraw. Przecież to nie ona przestała się odzywać. To oni o niej zapomnieli - jej najlepsi przyjaciele opuścili ją w najgorszym momencie życia. Zostawili ją właśnie wtedy, gdy najbardziej ich potrzebowała. Osoby, które wiedziały o niej wszystko tak nagle przestały się nią interesować. Nie mogła tego pojąć. Jak mogła tak po prostu pytać co z Fernandem skoro jego już nie ma. Nie chciała dłużej o tym myśleć. Zmięła list z powrotem i wyrzuciła go przez okno. Spadł na zatłoczone uliczki Paryża, a ona zapaliła papierosa i delektowała się jego smakiem. To ją odprężało. To pozwalało zapomnieć o wszystkim tym, o czym pamiętać nie chciała.


~*~


Siedziała na miękkiej pufie z rękami ułożonymi na blacie, na których spoczywała jej głowa, w której tłukły się setki wspomnień i myśli związanych z Hogwartem. Po jednej stronie tych rozważań byli jej przyjaciele, po drugiej zaś Malfoy. I choć od jej spotkania z synem Lucjusza minął już ponad tydzień, wciąż przywoływała do siebie tamto wspomnienie. Pamiętała każde słowo, każdy dotyk, każde spojrzenie. Z jednej strony było zupełnie inne od tego, które pamiętała z czasów szkolnych, z drugiej zaś coś w nim pozostawało. Nie wyrażało już takiej pogardy. Zmieniło się. Zastanawiała się też nad słowem przyjaźń. Kiedyś w nią wierzyła, co więcej znała osoby, które obdarzała tym mianem. Dziś wiedziała, że to był błąd. Nie przetrwali próby czasu, choć od zakończenia ich nauki minęły zaledwie trzy lata. Wszystko runęło szybciej niż się zaczęło pozostawiając po sobie gorzki posmak żalu. Westchnęła i spojrzała w lustro. To, co tam ujrzała wprawiło ją w niemały szok. Nie wiedziała czy to tylko wymysł jej chorej wyobraźni, czy osoba stojąca w drzwiach jest prawdziwa. Wstrzymała oddech i zamknęła oczy. Gdy ponownie je otwarła postać nie zniknęła. Nadal stała nonszalancko oparta o framugę. Obróciła się na taboreciku w mgnieniu oka i stanęła twarzą w twarz z przybyszem.
-  Co tutaj robisz? - nie bawiła się w żadne ceregiele. Tak nagle wezbrała w niej złość i poczucie bezsilności.
- Obiecałem, że znów się zobaczymy. A więc jestem – teatralnie wskazał na siebie ręką okręcając się wokół własnej osi, po czym uśmiechnął się kpiąco i nie pytając o pozwolenie wpakował się do środka pomieszczenia.
- Jak się tutaj dostałeś? - krążyła w kółko, od ogromnego lustra naprzeciw czerwonego łoża, do ściany. Tam i z powrotem. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Nie potrafiła ukryć strachu i emocji, które tak nagle zaczęły się w niej kotłować. Chciała stąd uciec, ale nie miała dokąd, a przede wszystkim nie mogła.
- Granger, czy naprawdę muszę wyjaśniać ci całą tą procedurę? - spytał z ironią, a ona posłała mu mordercze spojrzenie - no cóż, skoro muszę - zmienił pozycję na nieco wygodniejszą i z głośnym świstem wciągnął powietrze i otwarł usta - poszedłem sobie do biura tej twojej uroczej pracodawczyni, zapłaciłem należną sumkę i oto jestem - te słowa coś jej uświadomiły. Przeraziła się. Bez jakiegokolwiek zastanowienia zaczęła się cofać aż zetknęła się plecami ze szklaną taflą.  Nie wierzyła, że mógłby być perfidny aż do tego stopnia. Nie miała najmniejszej ochoty na seks z tym typem, zwłaszcza, że znał prawdę.
- Wynoś się stąd, natychmiast! - krzyknęła łamiącym się głosem. Znów miała ochotę się rozpłakać. Starała się być silna, ale nie wiedziała jak długo jeszcze wytrzyma. Wpatrywała się w niego zaszklonymi oczami wielkości kół od roweru.
- Zapłaciłem. Nie wyjdę - teatralnie spojrzał na swój nadgarstek, w miejscu gdzie powinien być jego zegarek, którego wcale tam nie miał. Wiedział, że nie odpuści dopóki nie wyciągnie z niej wszystkiego, czego chciał się dowiedzieć - przed siódmą. Mamy całe dwanaście godzin tylko dla siebie – przeciągał każdą chwilę, aby napawać się tą sytuacja. Wydała mu się naprawdę komiczna.
- Proszę - głos się jej trząsł. Bała się go. Wiedziała, do czego był zdolny. Znała jego ciemną przeszłość. Jak dla niej powinien gnić w Azkabanie razem ze swoim ojcem, a nie chodzić wolno jakby był niewinny. Wolała nawet nie myśleć ile osób już zabił i co mógłby z nią zrobić, gdyby tylko chciał.
- Ty się mnie boisz? - spytał z rozbawieniem, a ona zamilkła. Co miała mu powiedzieć? Nie mogła okazać słabości. Po prostu nie mogła - Granger, zapytałem o coś! - zaczął się do niej zbliżać powolnym krokiem, a ona z całych sił skuliła się w sobie.
- T...ttt...tak - wydusiła z siebie resztką sił i ukryła twarz w dłoniach, zanim to jednak zrobiła zdążył zobaczyć w jej oczach strach i przerażenie. Podszedł do niej zamaszystym krokiem i stanął nad nią. Tak po prostu. Między nimi zapadła cisza, którą przerwał nagły i niekontrolowany histeryczny śmiech Dracona. Zerknęła na niego zza kurtyny swoich włosów i utkwiła w nim swoje przerażone spojrzenie. Nie wiedziała, co wprawiło go w  taki nastrój. Wyglądał jakby zwariował albo, co najmniej oszalał. Tak samo szybko jak zaczął się śmiać, przestał. Obrzucił ją szyderczym spojrzeniem i chwycił za ramiona.
- W takim razie zabawimy się inaczej - przejechał kciukiem po jej karku. Pod wpływem jego dotyku dziewczyna zadrżała. Bała się go z każdą sekundą coraz bardziej. 
- Nie tknąłbyś szlamy - to była jej ostatnia deska ratunku. Musiała mu przypomnieć, kim jest naprawdę. Znała go za dobrze. Odkąd tylko pamiętała brzydził się nią.
- Kiedyś pewnie nie, ale dziś raczej mi to obojętne - zsunął z jej ramienia kawałek okrywającego je materiału i delikatnie pocałował swoimi zimnymi wargami. Jej ciało znów przeszły dreszcze. Spojrzał jej głęboko w oczy i puścił ją tak nagle, że aż się zachwiała. Wpatrywał się w jej twarz, doskonale widział łzy, które próbowała powstrzymać. Nie wiedział, dlaczego tak bardzo się go bała. Starał się sobie przypomnieć coś, co mogłoby być powodem takiego zachowania. Niestety nie mógł nic wymyślić. Więc stał tak po prostu wpatrując się w swoje odbicie, które widział w lustrze. Nagle coś go olśniło. Przypomniał sobie pewien wieczór, kiedy to dziewczyna podsłuchała jego rozmowę z Blaisem. To, co zrobił zanim ją zostawił samą na korytarzu, było ujmą na jego honorze. Nienawidził siebie za to. Obiecał sobie, że nigdy nie uderzy żadnej kobiety. Nie chciał być katem tak, jak jego ojciec, ale zrobił to. Nie panował wtedy nad sobą. Ona tak bardzo go zirytowała, że nie potrafił się powstrzymać. Znów, na nią spojrzał. Ledwo trzymała się na nogach, cały czas drżała. Nie możliwe żeby aż tak bardzo się go bała? Czyżby jednak? Przytrzymał ją, aby nie upadła i natychmiast zabrał swoje dłonie z jej ciała – spokojnie Granger, tym razem nic ci nie zrobię. Możesz się rozluźnić. Przyszedłem tutaj po co innego - odszedł od niej o kilka kroków i rozsiadł się wygodnie na wielkim łożu. 
- Czego więc chcesz, skoro nie tego, czego chcą wszyscy przychodząc tutaj? - nadal stała w tym samym miejscu. W jej głowie kotłowały się setki myśli. Nie potrafiła ich ujarzmić w żaden sposób.
- Odpowiedzi - odparł bez namysłu.
- Odpowiedzi? - spytała zdziwiona - na co?
- Na pytanie, które mnie dręczą, a tylko ty jesteś osobą, która może udzielić mi na nie odpowiedzi - wyjął z kieszeni magiczny patyk na widok, którego oczy Hermiony rozszerzyły się do rozmiarów kół od rowerów. Jakże dawno nie używała swojej różdżki. Właściwie już dawno zapomniała, że ją posiada. Stała się typową mugolką. Magia była tym, o czym chciała zapomnieć. Magia kojarzyła jej się ze szkołą, z czasami, w których miała przyjaciół i myślała, że ma też miłość. O wszystkim tym nie chciała pamiętać. Chciała zapomnieć o bólu, a teraz on tak po prostu po tym wszystkim, co jej zrobił wparowuje tutaj i żąda odpowiedzi. Już myślała, że pozbyła się go na zawsze, a on znów pojawia się i po raz kolejny zadaje jej ból - Granger, czyżbyś zapomniała, co to jest? - uśmiechnął się kpiąco i  wbił w nią swoje spojrzenie drwiące, w którym mieszała się zarówno ironia jak i rozbawienie.
- Chciałbyś, Malfoy - odgryzła się i odkleiła w końcu od ściany. Wróciła z powrotem na pufę, którą zajmowała kilka minut temu i ponownie usiadła na niej. 
- Ognistej? - machnął patykiem kilka razy i już trzymał w rękach butelkę z bursztynowym płynem i dwie kryształowe szklaneczki. 
- Poproszę - nalał whiskey do jednego z dwóch szklanych naczyniek i podał dziewczynie, która w między czasie przysunęła się odrobinę w jego stronę, ale nadal pozostawała na puchowym krzesełku.
- To teraz przejdźmy do sedna sprawy - upił łyk tak samo jak i ona. Westchnęła ociężale na jego słowa. Myślała, że może zapomniał i jednak postanowił wyjść.
- Co chcesz wiedzieć? - przyglądała się zawartości malutkiego szklanego naczynia, które dzierżyła w dłoni.
- Wszystko Granger, wszystko – chciał poznać całą jej historię. Właściwie sam nie wiedział, dlaczego ani co nim kierowało. Miał taki kaprys, a jako arystokrata zawsze otrzymywał to, czego chciał.
- Dlaczego? – jedno ciche pytanie, jedyne na jakie nie był w stanie udzielić jej odpowiedzi.
- Nie wiem, po prostu chcę – zgodnie z prawdą. Upił łyk, stale jednak nie spuszczając oczu z brunetki. Czekał, kiedy w końcu zacznie swoją opowieść.
- Od czego mam zacząć?
- Od tego, co robiłaś po skończeniu Hogwartu – posłał jej nikły uśmiech, jedyny, na jaki było go stać. Czuł, że musi. Choć nie pałał do niej sympatią, chciał wiedzieć, co sprawiło, że najlepsza uczennica w szkole stała się zwykłą, mugolską prostytutką. Hermiona westchnęła przeciągle jakby chciała odwlec ten moment jak najdłużej. Nie chciała rozdrapywać świeżo zabliźnionych ran, ale z drugiej strony czuła, że musi się tym z kimś podzielić. Mimo tego, że kilkadziesiąt centymetrów od niej siedział jej wróg ze szkolnych czasów, nie czuła samotności, z którą każdego ranka budziła się i zasypiała. Nie czuła tego cholernego uczucia, z którym nie rozstawała się nawet na chwilę. 
- Zawsze wydawało mi się, że wiem, co chcę robić, że wiem, kim chcę być po ukończeniu Hogwartu. Kiedy jednak to nastąpiło tak naprawdę nie miałam zielonego pojęcia, co dalej zamierzam. Kiedyś marzyłam o tym aby zostać projektantką mody, ale po jednej ze sprzeczek z Ronaldem  moje wszystkie prace wylądowały w kominku w naszym pokoju wspólnym.  To było jedyne, czym chciałam się zajmować, ale te plany nie wypaliły. Lubiłam też pisać, więc zatrudniłam się w jakiejś gazecie. To jednak nie dało mi satysfakcji, więc przeniosłam się do innej i tak oto zaczęłam swoją karierę. Miejsca jednak nie zagrzałam na dłużej w żadnym z wydawnictw. Kiedy wszystko już wydawało się układać po mojej myśli znajdowałam coś, co mi się nie spodobało i poszukiwania zaczynałam na nowo. Całe moje życie zmieniło się, kiedy poznałam Fernanda.  Byłam w nim zakochana do szaleństwa. Nie widziałam poza nim świata. Po niecałym roku naszej znajomości zaproponował mi wyjazd do Paryża. Zgodziłam się bez wahania. W końcu w Anglii nic mnie nie trzymało. Zażyłość z Harrym, Ginny i Ronem zaczęła słabnąć zaraz po ukończeniu szkoły. Pisaliśmy do siebie tylko kilka listów w ciągu roku i widywaliśmy się sporadycznie albo przypadkiem na siebie wpadając zamienialiśmy kilka słów.  Pożegnałam się z rodzicami, którzy nie próbowali mnie zatrzymać widząc jak szczęśliwa jestem. Przeprowadziliśmy się w połowie maja. Bez trudu znalazłam kolejną głupia gazetę, w której mogłam chwilowo się zatrudnić. Po paru dniach zaczęły się problemy. Nie układało nam się zbyt dobrze. Fernando stale gdzieś wychodził nie mówiąc, dokąd idzie. Wracał, kiedy chciał. Z czasem zaczęłam go unikać tylko po to by się nie kłócić. Tak było prawie przez miesiąc. Pewnego wieczoru do domu wrócił rozpromieniony z ogromnym bukietem w ręce i uśmiechem na twarzy. Powiedział tylko, że znalazł mi idealną pracę, którą miałam zacząć już następnego dnia. Nazajutrz wystroiłam się jak najlepiej tylko umiałam i poszłam pod wskazany przez niego adres. Kiedy już dotarłam w odpowiednie miejsce. nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. To było jak koszmar, z którego chciałam, aby ktoś mnie obudził. Niestety nic takiego się nie wydarzyło. Co więcej z dnia na dzień było coraz gorzej. Pierwszy dzień po pracy przesiedziałam w łazience wypłakując się w sukienkę. Nie mogłam zrozumieć jak mój ukochany mógł mi coś takiego zrobić. Mimo tego kolejnego wieczora również udałam się do pracy. W końcu robiłam to z miłości. Gdy wróciłam do domu zastałam tylko pusta szafę. Nie było ani jego, ani jego rzeczy. Nie wiedziałam, co to znaczy. Próbowałam go odnaleźć, ale bezskutecznie. Rozpłynął się jak kamień w wodę. Od tamtej pory moje życie zmieniło się diametralnie. Dniami albo płakałam albo szukałam Fernanda, a nocami pracowałam jako zwykła dziwka. Kiedy myślałam, że już nie może być lepiej, on nagle znikąd pojawił się pod drzwiami naszego domu. Byłam tak wypełniona szczęściem, że gdy tylko go zobaczyłam rzuciłam mu się na szyję. On jednak natychmiast mnie odtrącił i oznajmił, że to koniec, że odchodzi już na zawsze. Powiedział, że mnie nie kochał i myślał, że przeprowadzka coś zmieni, ale się pomylił. Znalazł mi tą pracę, bo idealnie do mnie pasowała. Byłam tylko dla niego dobrą zabawką na noc i niczym więcej. Mój świat się załamał. Straciłam ochotę do życia. To było przeszło ponad rok temu, dokładnie 14 lipca. Jak widzisz do tej pory tutaj tkwię i już się nie wydostanę. Byłam głupia wierząc jego słowom. Myślałam, że mnie kochał, a on mnie po prostu wykorzystywał. Zniszczył mi życie, którego już nie naprawię. Zresztą jestem sama na tym świecie. Zerwałam kontakt z dawnym życiem. Przestałam rozmawiać z rodzicami, bo nie potrafiłam ich okłamywać, że nadal świetnie mi się wiedzie skoro tak nie było. Wolałam, aby myśleli, że o nich zapomniałam, a niżeli mieliby się wstydzić za to, kim jestem. Nie tak mnie wychowali.  Moi tak zwani przyjaciele też przestali się odzywać. Taka już jest moja teraźniejszość i przyszłość. Skończę marny żywot jako tania dziwka do wynajęcia na jedną noc – nie wiedziała, w którym momencie z jej oczu zaczęły płynąc łzy, a jej głos stał się nierówny i przerywany spazmatycznym płaczem. On natomiast siedział jak sparaliżowany. Nie spodziewał się takich słów, ani takiej szczerości z jej strony. Myślał, że opowie mu parę suchych faktów, a ona streściła mu najgorsze lata swojego życia.  Zrobiła głęboki wdech, ale to jej nie pomogło. To wszystko za bardzo bolało by dało się tak po prostu o tym nie myśleć. Wychodziło jej to przez jakiś czas, ale teraz wróciło ze zdwojoną siłą jak bumerang pozbawiając ją nadziei i sił do dalszej egzystencji. 
- Przepraszam – wyszeptał wpatrując się w nią otępiały. Spojrzała na niego załzawionymi oczyma i nie mogła uwierzyć w jego słowa. Nie wierzyła, że padły z jego ust. Gest, jaki wykonał chwilę później wprawił ją w jeszcze większe zdziwienie. Bez słowa podszedł do pufy, na której siedziała podniósł ją i ułożył na wielkim łożu jednocześnie kładąc się obok niej. Przygarnął ją do siebie przyciskając ją do swojej klatki piersiowej. Czuł, że tego teraz potrzebowała. Nie liczyło się dla niego w tym momencie to, kim oboje byli. Nic w tej chwili nie miało znaczenia. Wtuliła się w niego czując się wreszcie bezpiecznie. Wiedziała, że to uczucie zniknie wraz z nim za parę godzin, ale na chwilę obecną miała to gdzieś. 
- Wiesz co? – uniosła lekko głowę do góry, a on spojrzał w jej oczy, z których bił teraz smutek i żal – miałeś rację. Jestem tylko nic niewartą szlamą, nikomu niepotrzebnym wyrzutkiem społeczeństwa, który nie powinien był się nigdy urodzić – jej słowa podziałały na niego jak kubeł zimnej wody i uzmysłowił sobie, że tak właśnie było. Cały czas jej to wmawiał. Nic nie odpowiedział. Nie wiedział co. Przyciągnął ją jeszcze mocniej do siebie. Chciał, aby zasnęła – zawsze starałam, się udowodnić, że to nieprawda, ale miałeś rację. To była prawda, w którą nigdy nie chciałam wierzyć. Prawda, która stała się moja rzeczywistością – szepnęła w jego tors, a chwilę później usłyszał jej miarowy oddech. Mimo tego, że usnęła nie odsunął jej od siebie. Nie chciał tego. Potrzebował czyjejś bliskości, tak samo bardzo, jak potrzebowała jej ona. W uszach stale dźwięczały mu jej słowa. Nie mieściło mu się w głowie, że mógł być tak podły. Nie chciał uwierzyć w to, że cały czas tak bardzo ją ranił. Zrozumiał to dopiero po latach - za późno na wybaczenie. Wiedział też doskonale, że kiedy opuści to miejsce ta dziwna aura zniknie, a jego dawne uczucia względem brunetki powrócą. Teraz jednak chciał napawać się dziwnym uczuciem, jakie nagle w nim zapłonęło względem brązowookiej. Męczony wyrzutami sumienia i natłokiem myśli, które w nim się kotłowały, zasnął pogrążając się w krainie snu. 


~*~


Obudziła się, kiedy poczuła promienie słońca na swojej twarzy. Coś się jednak nie zgadzało. Coś było inaczej niż zazwyczaj. Czuła przy sobie czyjeś ciepło. Otwarła oczy i ujrzała blond kosmyki opadające jej na twarz. Czyli to nie był sen przebiegło jej przez myśl. Naprawdę zasnęła obok Dracona Malfoy'a. Co więcej, opowiedziała mu całe swoje życie. Podzieliła się z nim swoimi największymi tajemnicami takimi, o których nie mieli pojęcia nawet jej dawni przyjaciele. Czuła palące wyrzuty sumienia. Nie wiedziała, co nią kierowało. Nie wiedziała, dlaczego to zrobiła. Wstydziła się sama przed sobą. Jej rozmyślania przerwał widok niebieskich tęczówek wpatrujących się w jej własne. Mimo tego, że się obudził nadal nie wypuścił jej ze swych objęć. Leżeli tak chwilę bez jakiegokolwiek słowa. Blondyn jednak nagle, bez ostrzeżenia podniósł się i skierował do drzwi. 
- Do zobaczenia wkrótce – szepnął trzymając klamkę i ostatni raz obrzucił ją spojrzeniem, po czym zamknął za sobą drzwi pozostawiając Hermionę samą.  Wyszedł tak po prostu, a ją znów dopadło to uczucie bezradności i bezsilności, z którym nie potrafiła się uporać. Skuliła się w kłębek i pozwoliła tak długo powstrzymywanym łzom wreszcie wypłynąć na jej delikatne policzki. Czego ona się spodziewała? Może tego, że się zmienił, że zostanie z nią, że będzie jej ostoją? Może liczyła na to, że w końcu nie będzie samotna? Okłamała samą siebie. Przecież wiedziała, kim był. On nigdy się nie zmieni, dlatego czuła do siebie wstręt za to, że się przed nim otworzyła, że powierzyła mu swój los. Przecież on zawsze będzie tym samym Draconem Malfoy'em, człowiekiem, w którego oczach będzie tylko nic niewartą szlamą. Na zawsze będzie już tylko szlamą i nikim więcej.


***

W weekend powinna pojawić się miniaturka. Zapraszam także na moje autorskie opowiadanie: sekrety przeszłości

4 komentarze:

  1. mega, cudowny rozdział. ;)
    jestem dumna z Draco ,że niepotrzebnie nie pytał tylko po prostu był przy Hermione. mam nadzieje, że to on wyciągnie ją z tego całego gówna :c
    czekam na więcej ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale świetny rozdział. Bardzo przyjemnie czyta sie Twojego bloga ;) w ogóle bardzo oryginalny pomysł na Dramione i podoba mi sie. Juz nie moge sie doczekać weekend'u i następnej miniaturki, bo według mnie jestes ich królową !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. och cudownie,rozdział wciągający, bardzo; tak bardzo jest mi szkoda Hermiony, ale cieszę się z obrotu spraw, Malfoy może zauważył, że życie może naprawdę dać w kość, czekam na dalszy ciąg

    OdpowiedzUsuń
  4. fantastyczny!Brak mi słów, które mogłyby opisać emocje towarzyszące mi podczas czytania.Jestem pod ogromnym wrażeniem!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy