niedziela, 12 maja 2013

Stay

And if You ask Me I will stay, I will stay...



[muzyka]


Kobieta z burzą brązowych loków wystawiła swoją twarz w stronę słońca i pozwoliła promieniom oświetlać jej delikatną skórę. Znów była w swoim ukochanym miejscu, w swoim drugim domu. Była w Hogwarcie. Czerwiec dobiegał powoli końca, a więc lato rozpoczęło się już na dobre. Siódmoroczniacy powrócili do szkoły dwa tygodnie temu, aby dokończyć naukę i zdać owutemy jeszcze przed wrześniem. To piątkowe popołudnie spędzała na błoniach i wpatrując się w jeziorko. Myślami była daleko stąd. Błądziła w swojej przyszłości, którą starała się dokładnie zaplanować. Wiedziała, że gdy tylko wróci do dormitorium znów pochłoną ją książki. Musiała być najlepsza. Musiała osiągnąć cele, które wyznaczyła sobie już jako mała dziewczynka. Pamiętała tamten dzień, w którym po raz pierwszy znalazła się w szkole - był najwspanialszym momentem jej życia. Każdego dnia gdy budziła się rano miała wrażenie, że tylko śni. Ale to nie był sen. To była jej rzeczywistość, w której dorastała, a już za parę tygodni miała stać się pełnoprawną czarownicą, która podążyć miała wyznaczoną przez siebie ścieżką. Patrząc przed siebie nie wierzyła w swoje szczęście. Szkoła została odbudowana po bitwie, która rozpoczęła się tak niespodziewanie. Nie sądziła jednak, że pewne osoby zostaną uniewinnione. Nie sądziła, że on tutaj powróci. Nie pomyślałaby,  że znów będzie się tak czuć. Ból, który czuła za każdym razem gdy go widziała, był nie do zniesienia. Za każdym razem gdy zamykała oczy, widziała jego szyderczy uśmiech, który gościł na jego pięknej twarzy. Słyszała jego śmiech, gdy po raz kolejny ją obrażał.
- Granger? - usłyszała cichy szept. Błyskawicznie odwróciła się za siebie i stanęła jak spetryfikowana. Jej ciałem wstrząsnął niekontrolowany dreszcz. Był tak blisko...jednocześnie będąc tak daleko.

Dobrze jest usłyszeć twój głos...

- Co tutaj robisz? - zapytała. Za wszelką cenę chciała znów go usłyszeć.
- Myślę, że to nie jest twoja sprawa - odrzekł i usiadł na trawie. Nie przejmował się jej obecnością. Nie przeszkadzała mu. Musiał pomyśleć.
- Masz rację - wycofała się i ruszyła w stronę zamku. Spuściła głowę i przyglądała się zielonej trawie, która bujnie porastała hogwardzkie pola.

I jeśli poprosisz żebym została - zostanę...

- Nie prosiłem żebyś odeszła - chwycił jej rękę. Czuła chłód jego skóry na swojej i to uczucie wprawiło ją w przerażający smutek. Nigdy nie będzie miała go na tyle blisko. Nigdy nie będzie jej tak, jak tego potrzebowała.
- Nie prosiłeś także żebym została - usiłowała wyrwać się z jego uścisku.
- Zostań - szepnął prawie niedosłyszalnie, a ona porzuciła wszelkie próby odsunięcia się od niego.
- Dlaczego?
- Tak po prostu. Bez powodu. Po prostu zostań - puścił jej rękę, ale nie odszedł nawet o milimetr. Spoglądał w jej oczy, a ona po raz pierwszy widziała je takimi szczerymi. Zupełnie tak, jakby ich zasłona dawno upadła. Jakby przeszłość była przeszłością, ale przecież nią nie była i nie będzie. Zawsze będą pomiędzy nimi te lata upokorzeń. Lata wyzwisk. Oparła się o drzewo i spoglądała jak słońce chowa się za horyzontem. Panowała między nimi cisza, którą przerywał, co jakiś czas odgłos ucznia powracającego do zamku z przyjaciółmi. Oni wciąż tkwili w tej samej chwili, jakby czas się zatrzymał.
- Jak to jest? - spytała cicho, ale on wiedział, o czym mówiła.
- Nigdy nie zrozumiesz. Nie pojmiesz. Ktoś zdecydował za mnie, a ja się temu podporządkowałem. Byłem świadomy moich czynów. Musiałem tak postępować. Nie mogłem zawieść ojca...
- I nie zawiodłeś - dodała.
- Poniekąd nie - westchnął przeciągle i rozmasował sobie skronie - ale to nie oznacza, że postępowałem słusznie i tylko cudem uniknęliśmy Azkabanu.
- Wiem. Każda gazeta o tym pisała - uśmiechnął się delikatnie, a ona dyskretnie uszczypnęła się w udo. Musiała sprawdzić czy to aby nie sen. Jej gest nie uszedł jednak jego uwadze.
- Co robisz? - przyjrzał się jej badawczo. Wojna ją zmieniła. Zniknął blask jej oczu. Jej zachowanie także było zupełnie inne niż dotychczas. Nie wiedział skąd w niej ta zmiana, ale przede wszystkim nie wiedział jak to się stało, że on także miał inne podejście. Dlaczego chciał aby została? Potrzebował czyjejś obecności, a tylko ona wydawała mu się być odpowiednim towarzystwem. Wielokrotnie słyszał, że dziewczyna jest cicha i zamknięta w sobie. Nie przepadała za długimi i bezsensownymi konwersacjami - zupełnie tak, jak on.
- Nic takiego. Musiałam się upewnić - wzruszyła ramionami.
- Musiałaś się upewnić, że co? - uniósł jedną brew do góry.
- Że to wszystko to nie sen - przymknęła powieki.
- A gdyby nim był?
- To nie chciałabym się już nigdy obudzić - dodała nie myśląc zbyt wiele. Jej oczy wciąż były prawie zamknięte.
- Dlaczego?
- Bo ta chwila jest spełnieniem moich marzeń - szepnęła prawie niedosłyszalnie. Przypatrywał jej się przez moment, a chwilę później przyciągnął ją lekko ku sobie i pocałował. Była zaskoczona, ale oddała tą pieszczotę. Włożyła w to całą siebie i każde uczucie, które żywiła względem tego blondyna. Zarówno nienawiść jak i to drobne uczucie, które wykiełkowało w niej parę miesięcy temu. Kiedy odsunął się od niej objął ją swoim ramieniem i pozwolił, aby przytuliła się do jego klatki piersiowej. Czuł się nad wyraz dobrze - tak, jak nigdy wcześniej. A ona nie pytała o powód. Nie pytała o przyczynę. Ten moment był najlepszym, co mogło ją spotkać. Bała się, że jakiekolwiek słowo może to wszystko zniszczyć.

Stała przerażona wpatrując się w ojca Dracon'a, który w furii chodził w tę i z powrotem po całym pokoju. Wiedziała, że tak zareaguje. Nie dziwiła się. Próbowała wyszarpać rękę z uścisku blondyna, ale jej na to nie pozwolił. Wiedział, co czuła. Uważał, że to błąd, że było na to za wcześnie, ale czasu nie da się cofnąć. Poniesie konsekwencje swoich wyborów i czynów. Poniesie klęskę tej głupiej miłości, która zakiełkowała w nim tamtego czerwcowego wieczora na szkolnych błoniach. Pamiętał każdy kolejny wieczór, który razem spędzili. Nie wiedział, w którym dniu uświadomił sobie, że jest w niej zakochany. Nie pamiętał. Minął już prawie rok odkąd zaczął dorosłe życie. Sądził, że będzie w stanie o niej zapomnieć - nie był. Wytrzymał pół roku i skapitulował. Zapukał do jej drzwi, a ona wybuchnęła płaczem na jego widok. Ich romans na nowo się rozpoczął, a dwa miesiące później zapoczątkował nowe życie.
- Musicie wziąć ślub - przerwał milczenie Lucjusz. Dracon spoglądał na ojca w ogromnym szoku. Hermiona była przerażona.
- Ojcze jesteś pewien?
- Jestem. Każdy kto spojrzy na to dziecko będzie wiedział, kto jest jego ojcem. Doskonale o tym wiesz. Dziecko ze szlamą jest wystarczającą hańbą. Nie wyobrażam sobie momentu, w którym to dziecko miałoby być nieślubne - odrzekł sucho i opuścił gabinet. Hermiona osunęła się na podłogę i zalała łzami. 
- Przepraszam. Tak strasznie przepraszam - szeptała pomiędzy łzami napływającymi jej do ust.
- To nie Twoja wina - wziął ją na ręce i teleportował się z głuchym pyknięciem.

Dzień dwudziesty czwarty listopada powinien być najszczęśliwszym dniem w jej życiu, ale takim nie był. Wychodziła za mężczyznę, którego kochała, ale jej uczucie nie było odwzajemnione. Wielokrotnie zapewniał ją o swoich uczuciach, ale te słowa były puste. Ten płomień, który mieli, zgasł w momencie, w którym jego ojciec zdecydował o ich ślubie. Dzisiaj była już w szóstym  miesiącu ciąży i każdy z gości wiedział dlaczego owa ceremonia ma miejsce. Martwym głosem wypowiedziała słowa przysięgi - tak było trzeba. Weselna kolacja była dla niej istnym koszmarem. Przykleiła na usta sztuczny uśmiech, który budził w niej samej odrazę. Udawała szczęście, które kiedyś było namacalne. Kiedyś je miała. Naprawdę miała. 

Pół roku później, kiedy jej ukochana córeczka - Rose miała trzy miesiące, nikt nie potrafił poznać Hermiony. Małżeńskie życie całkowicie ją zniszczyło. Brak miłości ze strony męża zabił w niej to, co było najlepsze. Już tylko córka była dla niej sensem egzystencji. Nie sądziła, że jej uczucie może osłabnąć, ale tak się stało. Od dnia ślubu rozważała tą decyzję, ale to wczorajsza noc ją w tym utwierdziła. Kolejna noc, którą spędziła samotnie. Dracon znów wyjechał w służbową podróż. Miał wrócić dzisiaj po południu. Całe dwanaście godzin układała w myślach przemowę, którą chciała wygłosić. Wiedziała, że nie pójdzie gładko. Wiedziała, że to wszystko było błędem. Nie powinna mu była nigdy powiedzieć o dziecku. Nie powinna była wychodzić za niego za mąż. Mogła ją sama wychować, ale tego nie zrobiła. Dziś żałowała. Żałowała tamtego popołudnia, w którym została, gdy ją o to poprosił. 

Łzy spływają z moich oczu. Jestem sama i czuję pustkę. Boże jestem rozdarta od środka...

Usłyszała trzask drzwi. Zrobiła głęboki oddech i wyszła na korytarz. Zeszła po schodach i weszła do salonu. Ręce się jej trzęsły, a żołądek niebezpiecznie podskoczył do gardła. Spojrzała na mężczyznę, który był dla niej wszystkim.
- Odchodzę - rzekła spoglądając w jego oczy.
- Nie - automatyczna i wystudiowana odpowiedź.
- Nie zatrzymasz mnie. Zabieram Rose i się wyprowadzam - w mgnieniu oka pokonał dzielącą ich odległość.
- Nie pozwolę Ci na to!
- Nie kochasz mnie ani Rose, jesteśmy dla Ciebie bezwartościowe - szepnęła.
- Zabiję każdego kto się do Ciebie zbliży. Jesteś moja - syknął trzymając ją za nadgarstek. Nie powiedziała już nic więcej. Nie chciała jego ataku furii, który mogła wzbudzić swymi słowami. Odczekała parę dni - do kolejnej delegacji. Spakowała swoje rzeczy i zniknęła z sercem roztrzaskanym na miliard kawałków. 

Wrócił do domu. Do swojej ostoi. Do żony i do córki. Jakież było jego zaskoczenie kiedy ich nigdzie nie znalazł. Nie było jej, a także ich rzeczy. Obiecała, że go nie zostawi. Obiecała, że nie odejdzie, a jednak to zrobiła. Jak mogła? Kochał ją nad życie. Poświęcił dla niej całą swoją reputację. Zrujnował swoje życie dla ich pieprzonego związku, a ona tak po prostu odeszła. Zostawiła go samego. Rzucił szklanką o ścianę, a ta rozbiła się w drobny mak. Nie wierzył, że to zrobi. Miała wszystko czego pragnęła. Gdyby poprosiła go o gwiazdkę z nieba - dostałaby ją w sekundzie. Była dla niego najważniejsza, a mimo to odeszła.

A jeśli kiedykolwiek się zastanawiasz czy jestem tu sama dziś wieczorem...Zagubiona w tym momencie, a czas płynie dalej i gdybym mogła mieć tylko jedno życzenie - chciałabym cię mieć przy sobie...

Wpatrywała się w zachodzące słońce i rozpamiętywała ostatnie dwa lata swojego życia. Ucieczka od Dracon'a wydawała się jej być jedyną słuszną decyzją. Pozwolił jej odejść. Nie szukał jej, a ona desperacko potrzebowała jego obecności.

Tęsknię za Tobą. Potrzebuję Cię...

Każdego dnia tęskniła za nim. Kochała go. Każdego dnia coraz mocniej. Ich córka, która z każdym dniem była coraz większa była do niego podobna. Była jak skóra zdjęta z ojca. Gdy na nią patrzyła jej serce rozdzierał żal, ale to przecież ona zrobiła ten krok. Zrobiła krok ku lepszej przyszłości, ale jej nie otrzymała. 

I kocham Cię bardziej niż kiedykolwiek wcześniej i nawet jeśli dziś nie widzę Twojej twarzy. Nic się nie zmieniło, nikt nie może Cię zastąpić. To staje się trudniejsze z każdym dniem...

Wiedziała, że gdyby zjawił się na progu jej mieszkania, wróciłaby bez wahania. Odebrała sobie swoje powietrze, którego potrzebowała do życia. Sądziła, że postępuje właściwie, ale już wiedziała, że to był błąd. Błąd, który skreślił jej życie - jej szczęście. Zamknęła oczy i pozwoliła łzom spływać po jej policzkach. Za oknem zapadł zmrok i pojawiły się pierwsze gwiazdy.

Spoglądam w gwiazdy mając nadzieję, że robisz to samo. Czuję się jakoś bliżej i mogę usłyszeć jak mówisz...

Przechadzała się parkowymi uliczkami pchając ciemnoróżowy wózek z Rose w środku. Rozkoszowała się promieniami słonecznymi, które oświetlały jej twarz. Na jej twarzy gościł uśmiech chociaż serce przepełniał żal. Odeszła prawie trzy lata temu - w taki sam słoneczny dzień jak dzisiaj. Szła przed siebie, nie oglądając się w tył.
- Hermiona? - usłyszała głos, który sprawił, że jej serce zaczęło krwawić. Zatrzymała się nagle  i odwróciła. Nie wierzyła własnym oczom - obiecałaś, że nie odejdziesz - podszedł do niej i spojrzał prosto w jej oczy, w których czaiła się tęsknota.

Powiedz, że kochasz mnie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. I przepraszam , że to potoczyło się w ten sposób, ale wracam do domu, wrócę do domu i jeśli poprosisz żebym została, zostanę. Zawsze zostanę...

- Przepraszam. Nie potrafiłam już tak dłużej - spuściła głowę, ale on uniósł jej podbródek.
- Hermiono. Kocham Cię. Jesteś dla mnie wszystkim i zawsze tak było. Przepraszam, że nie potrafiłem Ci tego pokazać. Daj nam drugą szansę. Zostań ze mną - widziała szczerość w jego oczach i wiedziała, że jest tym, czego potrzebowała.
- Zostanę - wtuliła się w jego ramiona i wiedziała, że przyszłość może być lepsza.

Nigdy nie chciałam Cię stracić, a jeśli miałabym wybierać, wybrałabym Ciebie więc zostań, proszę, zawsze zostawaj. Jesteś jedynym, na którym mogę polegać, bez Ciebie moje serce zatrzymałoby się.

***


W przerwie pomiędzy publikowanym opowiadaniem wklejam miniaturkę, na którą pomysł wpadł mi do głowy pewnego popołudnia. 

Chociaż nie powinnam - chcę ją zadedykować dwóm wspaniałym osobom. Każdego dnia dziękuję, że miałam okazję je poznać. Każdego dnia dziękuję za to szczęście i chociaż dzieli nas ponad tysiąc kilometrów - wiem, że to nie ma znaczenia. Nazwałaś mnie tchórzem - dziękuję. To na pewno będzie moją motywacją. Powinnaś także pokładać większą wiarę w moje słowa i obietnice. Bo kiedyś nadeszło - szybciej niż mogłabyś sądzić, niż mogłabym przypuszczać. 
Mam nadzieję, że to okaże się nieprawdą. Mam nadzieję, że dasz sobie z tym radę. Wbrew pozorom jesteś silna i ja o tym wiem. 

5 komentarzy:

  1. Czasami płaczemy nie bardzo wiedząc dlaczego. Czasami wiemy to doskonale i robimy to jeszcze mocniej. A czasami płaczemy, bo jakieś słowa mają zbyt wiele znaczeń, bo choć inni odbierają je zupełnie inaczej, to my emocje, których nie powinno być.
    Czytając to płakałam, bo chciałam, żeby ktoś przy mnie został. Najgorsza osoba, od której mogłabym tego chcieć, ale tak było. Hermiona uciekła bo nie dawała sobie rady z życiem ze złym człowiekiem, którego kochała. Tęskniłaś kiedyś za kimś kto byłby dla ciebie najgorszym wyborem? A czy gdyby dała ci możliwość bycia przy sobie, wykorzystałabyś ją?
    Ja tak...

    "Próbowałam żyć bez ciebie."

    A czy ty kiedyś próbowałaś? Czy ty kiedyś próbowałaś tak wiele razy, że zabrakło ci pomysłów do innych prób? Czy próbowałaś kiedyś z takim zaangażowaniem, że zapomniałaś dlaczego to robisz?
    Wiesz kiedy nie istnieje coś takiego jak tchórzostwo? Kiedy poddajemy się dla kogoś. Ale "tchórz" to nie obraza. To najczęściej wyzwanie. Wyzwanie, którego nie powinno się podejmować - jeśli to zrobisz, to po to, by udowodnić, że nie jesteś tchórzem. Więc naprawdę nim jesteś. Ludzie odważni nie muszą nikomu nic udowadniać.

    "Zostanę. Zawsze zostanę."

    Kiedyś...
    Nadeszło. A ja od chwili, w której wczoraj ci to zaproponowałam mam wyrzuty sumienia. Właściwie cię do tego zmusiłam.
    I tak mi przykro. Tak bardzo mi przykro.
    Przepraszam.

    "Mam nadzieję, że..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałąm, że przestałam na tą opowieśc tak reagować. Naprawdę miałam taką nadzieję.
      A potem padło to zdanie:
      "Zagubiona w tym momencie, a czas płynie dalej i gdybym mogła mieć tylko jedno życzenie - chciałabym cię mieć przy sobie..."
      I znów się rozpłakałam. "Tęsknię za Tobą. Potrzebuję Cię..." to też mi nie pomogło.
      Ta miniaturka jest... piękna.
      Bo Hermiona miała do kogo wrócić.

      Łzy spływają z moich oczu. Jestem sama i czuję pustkę. Boże, jestem rozdarta od środka...

      Usuń
  2. Cudowna miniaturka, cala przeplakalam .
    Potrzebowalam poplakac, wylac łzy, oczyścić duszę z problemów. I Ty mi pomoglas . Dziękuję.
    Ta historia dała mi wiele do myślenia, i nie bede tego tutaj wypisywać. Wystarczy że ja to wiem w głębi serca.
    Dziękuję za tak cudowne opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  3. witaj ;)
    Miniatura jest ładna, sympatyczna, ale odnoszę wrażenie, że to wszystko potoczyło się zbyt szybko. To, że ją złapał za rękę - nie sądzę, że Draco, który był raczej zamknięty w sobie pozwoliłby sobie na taką poufałość. Tak samo nie sądzę, że Hermiona właśnie tak zareagowałaby na pocałunek. Wydaje mi się, że jest na to zbyt rozsądna i zachowawcza. Poza tym brakuje mi tu motywu, który wyjaśniłby taką zmianę Dracona, bo pomimo wszystko na początku nie wyglądał na człowieka, który miałby w poważaniu to całe małżeństwo, nawet jeżeli zostało zawarte z inicjatywy jego ojca. Ostatnim 'ale', o jakim chcę wspomnieć jest to, że mówisz nam tylko i wyłącznie o Hermionie i Draco. Brakuje mi jakichś kilku zdań nt życia innych bohaterów, ogólnej sytuacji w magicznej Anglii. Przecież Hermiona ma przyjaciół, Draco także ma swoich znajomych. Jak oni zareagowali na to wszystko? Przecież związek Draco i Hermiony był raczej niespodziewany.
    Niemniej jednak opowiadanie jest napisane fajnym językiem, lekkim - takim jaki lubię. Podobało mi się, mimo tych kilku 'ale' było fajnie i mam nadzieję, że to, co napisałam będzie dla Ciebie jakąś wskazówką na przyszłość.
    Pozdrawiam, Char.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta miniaturka to to czego potrzebowałam. Dziękuję<3
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy