piątek, 31 maja 2013

Closer.

Kolejna miniaturka, która będzie odbiegać od wszystkich poprzednich. Znów pozbawię ich świat 'magii', sprawię, że nasi bohaterowie nigdy wcześniej się nie widzieli, a także umieszczę ich w czasach współczesnych. Nadmienię także, że w tej konkretnej historii nie są w jednym wieku. Mam nadzieję, że nie będzie z tego tragedii!



Nawet jeśli nie będzie mnie w narysowanej przez ciebie przyszłości będę cię delikatnie tulić...





Wpatrywał się w ekran komputera i z prędkością światła wystukiwał kolejne kody na klawiaturze. Był maksymalnie skupiony na swojej pracy, do tego stopnia, że na jego czole powstała delikatna bruzda. Bosymi stopami szurał po miękkim dywanie. To go uspokajało i odprężało. Był mistrzem w swoim fachu. Nikt nie był w stanie mu dorównać. Zerknął na zegarek i przyspieszył tempa. Czas uciekał, a on musiał dokończyć to oprogramowanie.

Przygładziła swoją czarną garsonkę i ostatni raz spojrzała na siebie w lustrze wiszącym w holu biurowca. Czy była gotowa? Bardziej już nie będzie. Stres zżerał ją od środka pomimo tego, że miała być to już dwudziesta rozmowa o pracę. Nie rozumiała dlaczego nie została jeszcze nigdzie zatrudniona. Widocznie czegoś jej brakowało, ale ona nie wiedziała czego. Drzwi windy rozsunęły się, a ona wysiadła w ogromnym korytarzu. Nigdy wcześniej nie była w tak olbrzymim budynku. Już z zewnątrz prezentował się wspaniale, ale dopiero jego ogromne i luksusowe wnętrze wprawiło ją w niemały zachwyt. Filmik umieszczony w sieci nie oddawał całkowicie ogromu i piękna tego miejsca. Przełknęła ślinę i ruszyła przed siebie. Otwarła drzwi i wchodząc do środka o mały włos nie krzyknęła z przerażenia. Aula była wypełniona po same brzegi ludźmi, którzy niczym nie różnili się od niej. Być może byli nawet lepsi. Zeszła ostrożnie po schodach na sam dół i zajęła miejsce w pierwszym rzędzie. Na kolanach ułożyła swoją teczkę i czekała. Przerażenie rosło w niej coraz bardziej z każdą kolejną minutą, ale było wprost proporcjonalne do ekscytacji. Gdyby została zatrudniona w tej firmie, nie posiadłaby się ze szczęścia. Od ośmiu miesięcy nieustannie wypełnia podania o pracę odpowiadając na masę pytań. Słyszała mnóstwo rozochoconych ludzi, którzy siedzieli za nią. Każdy z nich przyszedł tutaj w tym samym celu - zdobyć upragnioną posadę. Pokręciła głową ze zrezygnowaniem. Nagle wszystkie światła zgasły, a na scenie pojawił się on - Dracon Malfoy, prezes przedsiębiorstwa. Zaczął mówić swoim melodyjnym głosem, który przemawiał wprost do jej duszy. To właśnie ze względu na niego postanowiła spróbować tutaj swoich sił. Miał zaledwie dwadzieścia osiem lat, a już dorobił się miliardów. "Wonder Wall" warta była ponad trzysta miliardów, a on sam zarabiał dziesięć milionów na godzinę. Jego słowa w filmie sprawiły, że uwierzyła w siebie i możliwości. Dla niego nic nie było niemożliwe. Nawet jedna osoba może zmienić świat, a dokonanie niemożliwego...jest możliwe. Te słowa miały tak głęboki sens. Sprawiały, że niemal rosną skrzydła, a ton którym je wypowiadał był tak delikatny, a zarazem władczy, że nie można było przejść obok nich obojętnie. Ona nie potrafiła. 
- Po co tutaj przyszedłeś? - te słowa wyrwały ją z zamyślenia. Spojrzała pół przytomnym wzrokiem na przystojnego blondyna odzianego w idealnie wyprasowany czarny lekko połyskliwy materiał. Wolała sobie nawet nie wyobrażać ile on mógł kosztować. Takiej sumy ona pewnie nie widziała na oczy.
- Chcę zrobić coś nowego - wybąkał jakiś mały, pulchny mężczyzna. Dracon Malfoy roześmiał się na głos. Był wyraźnie rozbawiony.
- Płacę pięciuset pracownikom, aby wymyślili coś nowego - opanował się i znów powrócił jego melodyjny ton. Spojrzał na nią, a ona zamarła. Odwróciła lekko głowę, ale wciąż bacznie wodziła za nim wzrokiem - a ty? Ile masz ofert pracy?
- Jeszcze nie mam - szepnęła prostując się jak strzała.
- Ani jednej? - na jego twarzy pojawił się dziwny uśmiech - jesteś absolwentką jakiegoś obskurnego uniwersytetu, prawda? - podszedł do niej, a ona była w stanie wyczuć zapach jego perfum.
- Ukończyłam Oxford - czuła się przytłoczona jego obecnością, a słowa, które stały się jej mottem, dzięki któremu się tutaj znalazła nagle wyparowały z jej głowy.
- Rozumiem - skinął lekko głową - żyjemy w czasach, w których znamienite uniwersytety nie mają prestiżowych uczniów - stanął koło niej i spojrzał w głąb sali na wszystkich pozostałych siedzących powyżej. Zerkała na niego jednym okiem. Stał obok niej przez parę sekund, które zdawały się być wiecznością. Promieniowała od niego pewność siebie. Miał ku niej podstawy. Był najmłodszym miliarderem. Każdego funta dorobił się dzięki swojej ciężkiej pracy. Skocznym ruchem zerwał się z miejsca i znów stanął na scenie - ci którzy nie mają nic do zaoferowania mogą wyjść. Nabór będzie przeprowadzony zgodnie z takim kryterium: przez kilka miesięcy patrzyły na was różne firmy. W tym momencie potrzebni są nam tylko ci, którzy przeszli przez ten nużący proces. Wśród tych z potencjałem mogę znaleźć wyjątkowych. Dlatego jeśli chcecie tutaj pracować...tylko ci, którzy zostali zaakceptowani przez trzy firmy i odrzucili te propozycje. Tylko dla takich znajdę pracę w mojej firmie - znów spojrzał na nią tym dziwnym wzrokiem, a ona czuła się jakby trafił ją piorun. Nie wierzyła w to, co usłyszała. Słyszała dziesiątki osób, które w zwolnionym tempie opuszczały salę, a jej świat rozpadł się na miliard kawałków. Nie sądziła, że tak szybko spotka się z porażką. Odwróciła się na pięcie i zaczęła wchodzić po schodach - ona jest żywym przykładem na to, że nasz system edukacji jest porażką. Studiuje, co jej kazano i wyrosła na nieudacznika - tego było za wiele. Spojrzała na swoje teczki i zebrała się w sobie. Hardo popatrzyła w jego oczy.
- "Wonder Wall", maj 2007 - Dracon Malfoy otwiera własną stronę internetową. Potem zaczął pracę z Blaise'm Zabini'm w firmie telekomunikacyjnej. Firma została założona w lipcu 2007 . W styczniu 2010 zostaje notowana na Angielskiej Giełdzie Papierów Wartościowych dla początkujących firm, 2011 notowana na giełdzie dla dużych firm. Październik 2012 - aktualna wartość rynkowa 300 bilionów funtów.... - wyrzucała z siebie słowa niczym z procy.
- Rozumiem - przerwał jej - masz ogromną pamięć wypełnioną zbędnymi informacjami, rozumiem.
- Zanim tutaj przyszłam nauczyłam się każdego szczegółu o Twojej firmie - dodała spuszczając głowę - naprawdę chcę tutaj pracować i to, ze żadna inna firma mnie nie wybrała nie oznacza, że będę tutaj bezużyteczna. Sądzisz, że miło jest wypełniać formularze albo uczęszczać do grup dyskusyjnych? - powoli schodziła ze stopni i z każdym małym krokiem była coraz bliżej niego. Powinieneś każdemu człowiekowi przyjrzeć się osobno, nawet jeżeli jest tysiąc aplikacji.
- Ale nawet jeśli spojrzę na tysiące osób, zostaną i tak tylko ci tutaj - wskazał dłonią na osoby pozostałe w pomieszczeniu - twoje buntownicze serce jest dobre, a osoby, które zmieniły świat były przekorne - spojrzał w jej oczy i odwrócił się na pięcie po czym zniknął za telebimem. 


Wracała do domu powłócząc nogami. Po raz kolejny spotkała się z porażką. Nie spodziewała się, że człowiek, w którego słowa uwierzyła; które stały się dla niej latarnią w czasie burzy na morzu sprawi, że znów zrezygnuje z walki o dalsze marzenia. Przekręciła klucz w zamku i weszła do swojego malutkiego mieszkania. Na nic więcej nie było ją stać. Jej rodzice pochodzili z niezbyt zamożnej dzielnicy Wielkiej Brytanii. Właściwie ledwo wiązali koniec z końcem, a mimo to stanowili dla niej największą podporę. Cieszyli się kiedy zdecydowała się na studia na   jednej z trzech najlepszych uczelni. Pamiętała doskonale tamten dzień, w którym zdecydowała się wyjechać. Sądziła, że wyjeżdża spełniać swoje marzenia i dopiero niedawno przekonała się, że to wcale nie będzie takie proste jak sądziła. Sama nie wiedziała, o co dokładnie chodziło, ale żaden z potencjalnych pracodawców nie miał miejsca dla niej w swojej firmie. Zdjęła swoje czarne schodzone buty i rzuciła się na łóżko. Była zmęczona i znużona nieustannymi rozmowami o pracę. Zawsze kończyły się tak samo - odezwiemy się do Pani, ale nikt nigdy tego nie zrobił. Przewróciła się na plecy i zakryła głowę poduszką. Miała nadzieję, że ten dzień inaczej się zakończy. W tym momencie pragnęła jedynie odrobiny spokoju i zapomnienia.

Wpatrywał się w białą ścianę gabinetu swojego księgowego, ale jego słowa do niego nie docierały. On od dawna miał już ułożony gotowy plan do działania. Jedyną niewiadomą były rozmowy z Ministerstwem, ale na to  także miał pomysł.
- Dracon, to się nie uda - odrzekł lekko siwiejący już mężczyzna w okularach na nosie
- Uda się. Zaufaj mi. Będziemy tylko potrzebować kogoś, kto spodoba się Elizabeth Jenkins. Będziemy potrzebować kogoś, kto tak samo jak ona, lubił się uczyć. Będzie nam potrzebny ktoś, kto ma doskonałą pamięć. Widziałem gdzieś już kogoś takiego - nerwowo zaczął chodzić po pomieszczeniu. Dlaczego musiała prześladować go ta cholerna choroba? -  wiem! - krzyknął podekscytowany - ona - położył palec na aplikacji pewnej niewysokiej dziewczyny o bursztynowych oczach, która delikatnie uśmiechała się na fotografii.


~*~



Przemierzała kolejne ulice Londynu i z każdym krokiem szła coraz szybciej. Nie miała pojęcia dlaczego tak nagle do niej zadzwonili. Usłyszała cichą melodyjkę, która dochodziła z jej torebki. Czym prędzej ją otwarła i przeszukiwała zawartość w celu znalezienia swojego telefonu. Nacisnęła zieloną słuchawkę i przystawiła urządzenie do ucha.
- Hermiona! - dobiegł ją podekscytowany głos jej najlepszej przyjaciółki - trzymam za Ciebie kciuki. Musi Ci się udać!
- Odłóż swoją ekscytację na bok. Na pewno nie chcą mnie zatrudnić - dodała i dotknęła palcem czerwonego przycisku, który zakończył połączenie. Stanęła pod ogromnym szklanym wieżowcem i zrobiła głęboki wdech rozglądając się na boki. Widziała piękne kobiety, których twarze rozjaśniały wspaniałe uśmiechy. Widziała mężczyzn zawzięcie o czymś dyskutujących. Nie pasowała do nich. Ona taka nie była. Weszła do środka i przeszła przez hall wcześniej odbierając plakietkę u ochroniarza z napisem gość. Wsiadła do windy, która ruszyła z delikatnym, prawie niewyczuwalnym szarpnięciem. Kiedy z niej wysiadła o mały włos nie krzyknęła. Stała przed nią wysoka i szczupła blondynka, która wyglądała jak milion dolarów pomimo tego, że jej ubranie nie było ani znanej marki ani nie było też eleganckie. Mimo to wyglądała znacznie lepiej od dziewczyny.
- Panienka Hermiona Granger? - spytała przyjaznym głosem, a brunetka pokiwała głową - znakomicie. Proszę za mną - zrobiły parę kroków, a jej oczom ukazało się wielkich rozmiarów biuro, które było główną siedzibą firmy. W pomieszczeniu znajdowało się przynajmniej trzydzieści osób, a atmosfera, która towarzyszyła ich pracy była niesamowita. Nikt się nigdzie nie spieszył. Każdy był zadowolony i wesoło rozmawiał z kolegą bądź koleżanką- proszę tutaj poczekać. Szef za moment panią zawoła - ukłoniła się delikatnie i zostawiła ją na środku. Przysiadła na dużej okrągłej kanapie na wprost ściany. Była zapisana jakimiś słowami i dopiero po bliższym przyjrzeniu się, zobaczyła jakimi. Były to pamiątki po pracownikach, którzy już tutaj nie pracowali. Ich złote myśli, a czasem zwykłe rysunki. Na samym jaj środku widniał ogromny napis "Wonder Wall", a także zdanie - osiągnę wszystko. Wiedziała, kto był jego autorem.
- A więc przyszłaś - wyrósł przed nią dosłownie spod ziemi. Podskoczyła delikatnie, ale zaraz się uspokoiła. Wygładziła swoją czarną spódnicę za kolano i wstała dumnie się prostując, chociaż czuła potworne mdłości. Udała się za nim do jego gabinetu, z którego widok rozciągał się na całe biuro. Był tak ogromny, że spokojnie mogłoby zmieścić się tutaj dziesięć gabinetów. Nie zaszczycając jej nawet jednym spojrzeniem zajął swoje miejsce, a ona bliżej przyjrzała się jego strojowi. Był całkowicie inny od tego wczorajszego. Jego włosy pozostawione w nieładzie tak, że grzywka opadała mu na lewe oko. Na sobie miał ubrane granatowe spodnie, które nie sięgały mu nawet kostek, szarą koszulkę na grubych ramiączkach - musiała przyznać, że niesamowicie podkreślała jego wysportowane ciało - na górę zarzucił białą koszulę, w której podwinął rękawy prawie do łokcia, ale to nie to wywołało w niej największe zdziwienie. Najbardziej zaskoczyły ją jego stopy - bose stopy. Mogłaby przysiąc, że jeszcze przed chwilą miał na nich granatowe mokasyny. Stała jak sparaliżowana przy samych drzwiach.
- Ile jest warte Twoje czterdzieści osiem godzin? - zapytał prosto z mostu, wpatrując się w ekran jednego z monitorów.
- Słucham? - krzyknęła przerażona i odruchowo zasłoniła się rękoma. Składanie niemoralnych propozycji powinno być karalne.
- Mam dla Ciebie zadanie domowe - odwrócił się na krześle i szukał czegoś na jednej z półek. Chwilę później na szklanym blacie wylądował ogromny segregator zapchany jakimiś papierami - naucz się tego do jutra.
- Słucham? - wpatrywała się w niego w niemałym szoku.
- Chyba nie sądziłaś, że zatrudnię Cię tutaj? - spoglądał na jej twarz, a chwilę później się roześmiał - naprawdę tak myślałaś? Nie ma tutaj dla ciebie nic, co mogłabyś robić - był wyraźnie rozbawiony. Wrócił do spoglądania na swój ekran, a ona stała jeszcze bardziej skołowana niż chwilę temu. Chwyciła opasły zbiór informacji i ruszyła do wyjścia. Po raz pierwszy nie powiedziała nawet słowa na odchodne. Udowodni temu durnemu bęcwałowi, że da radę. Udowodni mu swoją wartość.


Z wściekłości kopnęła poduszkę tak, że ta wylądowała na oknie, a później się po nim zsunęła upadając na podłogę. Rzuciła czarny segregator na biurko i zaczęła chodzić po pokoju tam i z powrotem. Musiała się uspokoić, inaczej z jej wspaniałej pamięci nic nie będzie. Zrobiła parę głębokich wdechów i otwarła notatki. Jej oczom ukazały się miliardy literek - praktycznie same dane statystyczne. Uwielbiała to. Była w swoim żywiole.


~*~


Siedział rozłożony w swoim gabinecie z przymkniętymi powiekami. Zastanawiał się, co miała w sobie ta dziewczyna. Co sprawiło, że tym razem zapamiętał jej imię i twarz. Miała swoje marzenia, które boleśnie roztrzaskiwały się praktycznie z każdym jego słowem. Lubił to uczucie. Miał władzę. Wiedział, że aby coś osiągnąć, nigdy nie można się poddać. On sam był tego najlepszym przykładem. Wszystko, co miał, zawdzięczał swojej ciężkiej i katorżniczej pracy. Nie zrezygnował kiedy mówiono mu, że nie odniesie sukcesu. On był pewien. Nie mylił się. Sięgnął na sam szczyt.
- Zrobione - usłyszał jej głos, a zaraz potem na jego szklanym blacie wylądował segregator, który powierzył jej poprzedniego dnia.
- Fantastycznie. Mamy mało czasu, ale zdążymy. Idziemy - szarpnął ją za rękę, a ona nie protestowała. Zjechali na podziemny parking gdzie została siłą wsadzona w biały kabriolet. Blondyn usiadł za kierownicą i odpalił auto. Wcisnął pedał gazu, a chwilę później w szaleńczym tempie mknęli po ulicach. Zatrzymał się przed sklepem, który był dziwnie pusty w środku. Stało w nim tylko parę wieszaków. Spojrzała na szyld i już wiedziała. Tak wyglądać mogły tylko miejsca należące do światowej sławy projektantów. Podreptała za nim do środka, a on zdawał się być w swoim żywiole. Podawał ekspedientce kolejne wieszaki nie spuszczając dziewczyny z oka.
- Czy ja aby nie oczekuję niemożliwego? - spojrzał na nią, po czym pokręcił głową ze zrezygnowaniem i usiadł na miękkiej sofie przed przymierzalnią. 
- Nie wyjdę tak! - krzyknęła przerażona po paru minutach spoglądając na siebie w lustrze. Założyła na siebie pierwszą z propozycji blondyna.
- Wychodź natychmiast, nie płacę ci za bezczynne stanie - oderwał się od swojego iPada, aby spojrzeć na Hermionę - następna - znów zniknęła w przymierzalni. Po trzech godzinach bezowocnych poszukiwań, odwiedzeniu wszystkich znanych marek Dracon Malfoy w końcu mógł przyznać, że zrobił z tego czupiradła coś na kształt kobiety. Prezentowała się prawie nienagannie, w beżowym lekko wpadającym w delikatny róż satynowym kostiumie. Ołówkowa spódnica do kolana podkreślała jej szczupłe nogi, a ozdobna marynarka zapisana na kawałku materiału z lewej strony, który ciągnął się od talii do brzucha, dodawała jej wyjątkowej klasy. Beżowe, nie za wysokie szpilki zwężane w szpic, jeszcze bardziej wysmuklały jej nogi. 
- Powiedzmy, że jesteś gotowa - zlustrował ją z góry do dołu i wzruszył ramionami - lepiej nie będzie.

Stała na środku salonu w jakiejś willi, w której przed chwilą odbywało się spotkanie z Minister Jenkins. Głowę miała spuszczoną i wysłuchiwała wrzasków blondyna. Nie sądziła, że to, co powie  może być aż tak katastrofalne w skutkach.
- Jesteś największą idiotką z jaką miałem kiedykolwiek do czynienia! Nikt nie prosił cię abyś mówiła cokolwiek więcej. Wiedziałem, że nie nadajesz się do tej pracy! Wychodzę - krzyknął i trzasnął drzwiami. Był naprawdę wściekły. Dlaczego ta idiotka musiała otwierać swoje usta? Gdyby nie jej durne słowa, wszystko już dawno byłoby przypieczętowane, a teraz znów będzie musiał się płaszczyć przed ministrami. Nienawidził tego.
- Nic ci nie jest? - spytał wysoki brunet. Pokiwała przecząco głową - nie przejmuj się. Spisałaś się doskonale. Szef zawsze taki jest.
- Dziękuję. A tak właściwie kim jesteś?
- Jake Willis. Programista w firmie. Jak sprawiłaś, że on już zapamietał Twoje imię?
- Słucham?
- Pracuję w niej od czterech miesięcy, a on zdążył już dwadzieścia razy zapytać mnie o to, kim jestem - chłopak wzruszył ramionami.
- Naprawdę?
- Tak. Cierpi na prozopagnozję. 


~*~



Rozprostowała swoje kości i wystawiła twarz do słońca. Odkąd po raz ostatni widziała Dracona Malfoy'a, minęły już prawie dwa tygodnie. Wiedziała, że ich małe kłamstwo wyszło na jaw, ale nic nie mogła na to poradzić. Miała jednak nadzieję, że blondyn odzyskał ten projekt. Profile osobiste są czymś naprawdę niesamowitym. Wynalazkiem, który poprawiłby zarówno życie obywateli, a także i usprawnił pracę wszystkich urzędów.
- Jak tam "Wonder Wall"? - słońce zasłoniła jej roześmiana twarz jej najlepszej koleżanki. 
- Przecież wiesz - dodała i powróciła do wypełniania kolejnej ankiety. Już dawno temu straciła rachubę. Usiłowała skupić się na odpowiedzi, ale stale przerywały jej głośne chichoty i  podekscytowane głosy. Spojrzała przed siebie i zobaczyła zbiegowisko ludzi skupionych u wejścia na uniwersytet, ale dopiero to, kogo ujrzała później, wprowadziło ją w niemałe osłupienie. Pojawił się tutaj i szedł tym swoim dumnym i pewnym siebie krokiem, który zarazem miał w sobie tyle obojętności. Spojrzała na jego twarz. O cholera - pomyślała. Zasłoniła się kartkami i zgarbiła plecy. Miała nadzieję, że jej nie zauważy.
- Co ty odstawiasz? - stanął tuż przed nią. Rozglądała się na boki, ale Ginny nagle gdzieś się ulotniła. 
- O co chodzi? - szepnęła prawie niedosłyszalnie.
- Wracasz do projektu. Chcę Cię widzieć w poniedziałek w pracy - rzucił jej identyfikator, który nosiła i odszedł, a za nim pobiegła spora część studentów. Spoglądała w miejsce, w którym przed chwilą stał, a na jej twarzy gościł szeroki uśmiech.


~*~


Gdyby tak za jednym kliknięciem móc zamienić sen
I rzeczywistość albo pójść na drugi koniec Ziemi...

Widział ją przez szybę w restauracji. Zastanawiał się, co robiła w takim miejscu jak to. Było oczywistym, że na kogoś czekała, ale ta osoba się nie pojawiła.
- Jeśli zjesz tutaj twój portfel będzie martwy - odrzekł grobowym tonem, wygodnie rozsiadając się na krześle obok niej.
- Prawdopodobnie. Co tutaj robisz? - była zszokowana jego obecnością.
- Jest pora obiadu, a poza tym miałaś mi coś powiedzieć - rzucił swoją marynarkę na poręcz krzesła.
- Teraz? - spytała przerażona - najpierw zjedzmy! - dodała szybko.
- Nie martwią cię ceny? - uśmiechnął się ironicznie.
- Wzięłam ze sobą swój portfel - na potwierdzenie tych słów machnęła mu nim przed nosem, a potem nerwowo wierciła się przez moment na krześle czekając na menu. Czterdzieści minut  i pięć kieliszków później, była w o wiele lepszym nastroju. Zapomniała o tym, co miała powiedzieć. Właściwie nie sądziła nawet, że będzie o tym pamiętał. Ona nie chciała.
- Widzę cię w innym świetle - przyznała z powagą opierając głowę na dłoni - powiedziałeś komuś, że da radę i że jego pomysł jest świetny. I to wyszło z ust Dracon'a Malfoy'a? Jestem taka szczęśliwa!
- Za dużo wypiłaś - włożył w usta kawałek mięsa i popił winem. Przyglądał się jej bez jakichkolwiek emocji, ale musiał przyznać, że wyglądała niemal zabawnie robiąc z siebie idiotkę na oczach wszystkich.
- Dlaczego mu pomagasz? - usiłowała przybrać poważny ton, ale im bardziej się starała tym większą miała ochotę, aby się roześmiać.
- Nie pomagam. Wysłałem go na trudniejszą ścieżkę. Zabawnie będzie zobaczyć jego nadzieję i rozpacz.
- Uparta gwiazdka! - krzyknęła nagle i roześmiała się na cały głos. Przypadkiem wylała także na siebie resztę szampana z kieliszka, co sprawiło, że jej atak śmiechu był jeszcze dłuższy.
- Kompletnie straciłaś kontakt z rzeczywistością - rzucił z delikatnym uśmiechem.


~*~



Nawet twoje emocje są symbolem
Powiedz mi prawdziwym głosem twojego serca,
Które nie jest w stanie mi tego przekazać
Jeśli wszystko ma swój koniec,
Pewnego dnia cierpienie powinno zniknąć...


Z wściekłością przesunął ręką po stole zrzucając z niego cały sprzęt, który na nim stał. Jego pomysł i cała praca została odrzucona ze względu na zbyt wysokie koszty. Nie mógł do tego dopuścić. Po prostu nie mógł. 
- Draco? - szepnęła delikatnym głosem. Nie sądziła, że ich czteromiesięczna ciężka praca może pójść na marne. Stała na środku jego gabinetu i patrzyła jak ogarnięty furią miota wszystkimi przedmiotami. Wiedziała ile ten projekt znaczył dla niego bo dobrze wiedziała ile on znaczył dla niej.

Gdybym tylko mogła delikatnie wyleczyć twoją ranę,
Która narodziła się ze smutku...


- Nie możesz się poddać. Nie ty. Będę przy Tobie, a razem nam się uda! - zerknął na nią tylko na moment analizując sens jej słów. Nie wierzył w to. 
- Wyjdź. Jesteś jedyną osobą, której nie chcę pokazywać mojej twarzy w tym momencie - gniew w jego głosie był niemal namacalny. Czuła się zraniona i odrzucona. Odwróciła się na pięcie i zniknęła z jego gabinetu. Cisnął projektorem o ścianę i osunął się na podłogę, w którą zaczął walić pięściami. 



~*~


Nerwowo skrobała zdania na papierze. Nie chciał jej widzieć. Znów wyrzucił ją z projektu. Nie wiedziała, który to już raz, ale to wszystko zaczynało ją męczyć. Miała już tego dość i wiedziała, że dłużej już nie wytrzyma. Zapisała ostatnią kartkę z tajnymi danymi i zamknęła jego gabinet. Nie chciał jej wysłuchać, a ona pragnęła przekazać mu te informacje osobiście. 

Wszedł do siebie i opadł na fotel. Był bezsilny. Po raz kolejny pokazał swoje słabości. Uderzył pięścią w stół i podniósł się aby zapalić światło. To, co ujrzał, sprawiło, że na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Zerwał każdą kartkę i ułożył je na stosie.
- Mam trzy dni? - parsknął - zrobię to w dwa.
Znów czuł motywację. Miał odzyskać projekt profili osobistych i choć miał być tylko podwykonawcą, to już się nie liczyło. Dzięki niej zmienił swoje myślenie. Ta walka nie toczyła się już o pieniądze. Teraz ważni byli już tylko ludzie.


~*~


Narysuj przeznaczenie skierowane ku tobie,
Chcę, żebyś zawsze błyszczał
Chcę uwierzyć, że cuda się zdarzają
Chcę uwierzyć....


Wychodziła właśnie ze stacji metra kiedy zobaczyła jego blond włosy. Przyspieszyła kroku, a on schował się za filarem udając, że jest bardzo zainteresowany reklamą na murze. Znów wyglądał nienagannie, ubrany w swoje eleganckie ciemnogranatowe spodnie, błękitną koszulę i kamizelkę w tym samym kolorze.
- Co tutaj robisz? - spytała wesoło, stając skocznym krokiem koło niego.
- Spacerowałem - odrzekł, nie odwracając głowy.
- Nieprawda - dodała lekko trącając go w ramię.
- Udało się - była przeszczęśliwa. Ruszył do przodu, a ona została w miejscu, analizując jego słowa.
- Czekaj! - krzyknęła śmiejąc się i pobiegła za nim, chwytając go za ramię, ale on tylko zgromił ją wzrokiem, na co ona momentalnie się opanowała. Zarzuciła ręce za siebie i chwyciła torebkę. Szła koło niego podskakując jak kilkuletnie dziecko.


~*~


- To - pokazał jej kartkę, na której widniały słowa napisane przez nią przed paroma dniami "Chcę rozwalić ścianę Draco Malfoy'a" - jeśli rozwalisz tę ścianę, weźmiesz za to odpowiedzialność - na jego twarzy wykwitł uśmiech, który tak rzadko się na niej pojawiał. ten, który tak kochała. 
- Tak - dodała wyrywając mu kartkę i śmiejąc się wybiegła z jego gabinetu. Wpadła do biura o mały włos nie potykając się na schodach, prawie dobiła do szklanych drzwi, które tłumiły wszystkie dźwięki.



~*~


Nawet jeśli mnie nie będzie
W narysowanej przez ciebie przyszłości
Będę cię delikatnie tulić...

Spojrzała na wyświetlacz telefonu, na którym zauważyła piętnaście nieodebranych połączeń od niebieskookiego. Nie widziała go prawie od miesiąca. Od dnia, w którym powiedziała, że bierze urlop. Zniknęła z jego życia i zaczęła pracę w firmie kosmetologicznej. Wrzuciła telefon z powrotem do beżowej torebki, którą dostała pierwszego dnia ich wspólnej współpracy i narzuciła na ramiona swój kitel.  Nie chciała z nim rozmawiać. Nie potrafiła być dłużej jego podporą. To wszystko bolało zbyt mocno. Otarła jedną łzę i osunęła się po ścianie. Poczuła wibracje dochodzące z wnętrza jej torby i ponownie wyjęła małe urządzenie. Nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Co się z Tobą dzieje? - słyszała po drugiej stronie jego krzyk, który jeszcze bardziej rozrywał jej serce.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj tylko wracaj do pracy. Natychmiast.
- Nie mogę - szepnęła prawie niedosłyszalnie - nie chcę Cię już więcej widzieć.
- Dlaczego? - zadał pytanie, na które najbardziej bała się odpowiedzi, ale wiedziała iż jest nieunikniona. Za dwa dni opuści Anglię na ponad dwa lata. 
- Kocham Cię tak bardzo, że aż mnie to boli - łzy popłynęły z jej oczu. Nacisnęła czerwoną słuchawkę, a później wyłączyła telefon.



~*~


Leżał na posadzce w swoim biurze i zawzięcie analizował jej słowa, których znaczenia nie rozumiał.
- Draco? Co ty tu jeszcze robisz? - do jego gabinetu wpadła zdyszana Annie - Hermiona za pół godziny wylatuje - kopnęła go w kostkę.
- Oszalałaś? - krzyknął rozwścieczony - nie zapominaj, że jestem twoim szefem.
- Do cholery! Hermiona wylatuje do Rio de Janeiro! - zamarł w bezruchu. Jak to możliwe, że nic nie powiedziała przy ich ostatniej rozmowie? Niczym torpeda porwał z krzesła swoją marynarkę i wybiegł z biura. 



~*~


Ciągnęła za sobą swoją walizkę. Na jej twarzy widniał delikatny uśmiech, choć serce przepełniał ogromny żal. Nie sądziła, że to wszystko tak się skończy. Stanęła w kolejce do odprawy i czekała. Usłyszała melodyjkę dochodzącą z wnętrza jej torebki. Spojrzała na wyświetlacz i nacisnęła na czerwoną słuchawkę. Nie minęło parę sekund jak ekran znów się rozjaśnił. Przeciągnęła palcem po zielonym symbolu i zanim zdążyła przystawić telefon do ucha, usłyszała krzyk.
- Nie odbierasz moich telefonów! 
- Tak. Słucham? - czuła dziwny niepokój i miała wrażenie, że chłopak jest coraz bardziej zły.
- Stój tam, gdzie jesteś - był naprawdę wściekły.
- Co? Co jest? - odruchowo złapała swoją walizkę i prawie biegiem puściła się w przeciwnym kierunku - jesteś zły?
- Czekaj! Dlaczego uciekasz? - chwycił ją za ramię i odwrócił w swoją stronę.
- Jesteś na mnie zły - dodała kuląc się w sobie.
- Jestem zły. Dlaczego nie powiedziałaś mi, że wyjeżdżasz - dawno nie słyszała go tak zdenerwowanego.
- Przepraszam - szepnęła i spuściła głowę.
- Co miało znaczyć, że kochasz mnie aż tak bardzo, że cię to boli? Nie rozumiem dlaczego cierpisz. Jeśli mnie kochasz, to zostań przy mnie. Nawet jeśli cię to boli, to nie lepiej zostać przy mnie? - patrzyła na niego, a gdzieś w środku czuła bolesne skurcze. Nie tego się spodziewała. Nie tego chciała.
- Chciałabym. Dlaczego tego nie rozumiesz? Każesz mi przyjść. Każesz mi zostać. Zrób to, zrób tamto. Zachowujesz się jak szef. Nigdy nie mówisz o uczuciach. Nie rozumiesz moich uczuć. Głupi. Draco Malfoy, jesteś głupi! Mam tego dość - chwyciła walizkę i odwróciła się na pięcie. Zamierzała podejść do miejsca odprawy. Przez chwilę stał nieruchomo spoglądając przez ogromną szybę na pasy startowe i na zachodzące słońce. 


Narysuj przeznaczenie skierowane ku tobie,
Chcę, żebyś zawsze błyszczał
Chcę uwierzyć, że cuda się zdarzają
Chcę uwierzyć...

- Czekaj! - krzyknął usiłując się opamiętać - mam Ci to tu powiedzieć? - zatrzymała się, a jej serce przyspieszyło - kocham Cię. I jak? jesteś zadowolona? - wciąż stała do niego tyłem, ale czuła, że zbliżał się w jej kierunku. Teraz to w niej wezbrała złość.
- Co to było za wyznanie? - fuknęła.
- Nie możesz narzekać na to, co powiedziałem - powrócił jego stały i bezuczuciowy ton. Ten, którego od dawna już nienawidziła. Ten, który był taki sam dla wszystkich ludzi.
- Nie włożyłeś w to serca - spojrzała na niego, a on zarzucił marynarkę, którą wcześniej trzymał w rękach. Wygładził ją na dole i wyprostował się niczym struna. Zapadła cisza.
- Ja... - zaczął niepewnie - kocham Cię. Proszę, zostań ze mną - dodał patrząc jej w oczy.
- Ale moja praca... - jąkała się - muszę lecieć do Brazylii - jej oddech niebezpiecznie przyspieszył.
- To leć - ton jego głosu nagle zrobił się nad wyraz ciepły.
- Lecę do Brazyli. Wiesz, co to znaczy? To zupełnie inny świat – z każdą chwilą mówiła coraz szybciej, a słowa wyrzucała z siebie z prędkością ponaddźwiękową. Odchylił głowę do tyłu, zamknął oczy i zacisnął powieki. Wiedział jak to się skończy. Musiał ją powstrzymać! Szarpnął ją za nadgarstek i przyciągnął ku sobie. Była tak zaskoczona, że nie zdążyła zaprotestować. Spojrzał na nią przez ułamek sekundy i pocałował.
- Możemy się widzieć, słyszeć i śmiać jak teraz. Zredukuję ten dystans, więc możesz wyjechać - odsunął się od niej na parę centymetrów.
- Tak! - krzyknęła radośnie. W jej oczach igrały wesołe iskierki.
- Ten dystans…niestety nie będę mógł cię wtedy pocałować, więc muszę zrobić to teraz - nie czekając na jej słowa, znów ją do siebie przyciągnął i po raz kolejny pocałował.


~*~



Dwa lata później

- Nie zwracasz na mnie uwagi - fuknęła oburzona kiedy zauważyła, że Draco bawi się kamerką i nie słucha tego, co mówiła.
- Wkurzasz mnie. Rozłączam się! - nie lubił jej słowotoków, które przeradzały się w cholernie długie monologi. Zakończył połączenie i odłożył swój iPad na stolik.
- Nie musiałeś się rozłączać - spojrzał na urządzenie, które przed chwilą odłożył chcąc upewnić się, że aby na pewno je wyłączył - połączenie zostało zerwane. Odwrócił się na krześle. Zobaczył ją. Stała opierając się o framugę z radością wymalowaną na twarzy. Uśmiechnął się szeroko. Wstał z krzesła i ruszył w jej kierunku.
- Witaj z powrotem 
- Dobrze być w domu - rzuciła mu się na szyję, a on złapał ją w talii i trzymając ją w górze okręcił się parę razy dookoła. Chwilę później postawił ją na ziemi i przyciągnął ją do siebie mocno tuląc. 

***

Miniaturka napisana na podstawie japońskiej dramy - Rich man, Poor woman

Chcę ją zadedykować pewnej osobie, która sprawiła, że przez cały dzień cieszyłam się jak głupia mimo koszmarnej pogody za oknem.

Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, ale...ja wiem. Dziękuję.

10 komentarzy:

  1. Miniaturka jak zawsze świetna tylko nie wiem czemu ale odnoszę wrażenie jakby brakowało jej zakończenia. Życzę weny Agfa

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz jakie to miłe z twoje strony. Ale ja wiem.

    Jestem strasznie dumna, bo "znam" klucz tej historii.
    I choć czasem wydaje mi się, że w tutejszej jest zbyt wiele przeskoków i trudno się w niej zorientować, to definitywnie jest jedną z moich ulubionych!

    OdpowiedzUsuń
  3. Booooże, cudowna miniaturka! ♥
    nic dodać, nic ująć!

    OdpowiedzUsuń
  4. I z pewnością jest to jedna z najlepszych miniaturek, ktora kiedykolwiek czytałam. !!! Zakończenie było takie naturalne, lekkie i słodkie. Zauważyłam, ze akcja szybko tu sie dzieje, jednak nie przeszkadza mi to. Wszystko co Ty napiszesz jest i bedzie arcydziełem...
    Pozdrawiam i sciskam,
    'Ellie

    OdpowiedzUsuń
  5. Spojrzalam na dopisek przed rozdzialem i stwierdzilam 'nic szczegolnego sie nie zapowiada' - oj wybacz mi ten koszmarny grzech! Jak moglam w ogole watpic, ze to bedzie cudowne??? Draco biznesman powalil mnie na kolana, a Hermiona zakochana w statystykach byla przecudowna :) Cala fabula jest tak wspaniala, ze, az niewiarygona! Zazdroszcze Ci tych wszystkich pomyslow :) Kocham te twoje niedopowiedzenia, bo moja wyobraznia sobie dzisiaj poszalec :) A na dodatek slowa na koncu dopelnily idealnie te miniaturke- po raz kolejny to powiem, ale: DZIEKUJE <3 Dziekuje, za te wszystkie piekne chwile, ktore mi dajesz :)
    Ech, nie moge sie juz doczekac kolejnego cudenka :)
    Pozdrawiam skruszona,
    Ciocia Flo

    PS. Zapraszam na historia-hermiony-riddle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiadajac na twoje slowa: co z tego, ze pomysl nie Twoj? 'Wykonanie' bylo perfekcyjne, a to sie liczy tu najbardziej - w koncu nawet najciekawsza historia napisana bez emocji, z bledami, tak sucho nikomu sie nie spodoba :D i widzisz, wyszlo na to, ze ja mam racje - i nawet nie waz sie zaprzeczac :D
      Pozdrawiam - Wiedzaca lepiej
      Ciocia Flo

      Usuń
  6. Leżę sobie w szpitalu i z ciekawości zajrzałam tu po raz kolejny.Kochana,co ty robisz z moimi uczuciami?
    Mimo,że nie było magii,to napiszę,że było kanonicznie.
    Draco,któremu ciężko wyznać swoje uczucia oraz jego zamiłowanie do rządzenia ludźmi,przypominał tego książkowego.
    Hermiona wierna nauce,pracy i statystkom,powaliła mnie na kolana.
    Cytaty,które zamieściłaś dodał uroku tej miniaturce:)
    Nawet nie wiesz,jak się cieszę,że w końcu udało mi się tutaj coś napisać.
    Przyznam Ci się bez bicia,że moje lenistwo przeważało szalę nad kliknięciem,wstukaniem parę zdań i opublikowaniem komentarza.
    Zapomniałam wspomnieć o czymś szalenie ważnym.
    Emocje.
    Przekazujesz je we wspaniały sposób.Opisujesz wszystko po kolei,a my jako czytelniczy,możemy odczuwać cierpienie,radość cz bezradność bohaterów.
    Magia.
    Dziękuję,że umiliłaś mi kilka minut w szpitalu,bo szczerze idzie oszaleć.
    Zastanawiam się jeszcze nad tym,dlaczego masz tak mało komentarzy?Nie rozumiem.
    Opowiadanie oraz twoje miniaturki są o niebo lepsze od tych prostych i banalnych historii,które zalały blogspota.Dlaczego one mają po 100 komentarzy?
    Gdzie ludzie mają oczy?Skomplikowane.
    Pozdrawiam ciepło :)
    P.S.Jeśli znajdziesz chwileczkę,to zapraszam do siebie:)
    Caroline (noli-irritare-draco)


    OdpowiedzUsuń
  7. Ogólnie niezła, ale jakoś jej nie zrozumiałam. Ta miniaturka jest tak dziwnie napisana... Ale reszta miniaturek jest super ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie, że jednak dobrze się skończyło, choć trochę chaotycznie napisana, podobała mi się :D
    H A R I E T T A

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy